poniedziałek, 12 grudnia 2016

Twoja historia w Narnii z Edmundem Pevensie- rozdział 1

...nagle zerwał się silny wiatr. Rodzeństwo Pevensie popatrzyło po sobie i się uśmiechneło , a ja? Ja stałam zdezorientowana i patrzyłam na nich niepewnie.
(Z)-Złapmy się za ręce!-przekrzyknęła wiatr Zuzia.Nie byłam pewna co robić, a stałam obok Edmunda który wystawił do mnie rękę.Zawachałam się przez sekundę, ale złapałam jego rękę i lekko się uśmiechnęłam.
W tym czasie z ścian zerwały się płytki i pociąg jechał chyba z prędkością 500 km/h. Nagle wszystko ustało i poczułam zapach morskiej wody. Gdy się rozejrzałam byliśmy w jakiejś jaskini.Wywiało nas czy co? Wszyscy wybiegli a ja powoli,rozglądając się wyszłam i co zobaczyłam? Morze! Wytrzeszczyłam oczy i podeszłam do Łucji.
(K)-Łusia? Czy to jest Narnia?-spytałam pełna nadziei na pozytywną odpowiedź.
(Ł)-Chyba tak!
(K)-To co JA tu robię? Rozumiem was,jesteście starożytnymi władcami Narnii.A ja? Zwykła dziewczyna?!-W tej chwili obraz mi się rozmazał i zobaczyłam Aslana.Skąd wiem że to Aslan? Łucja mi opowiadała i poprostu WIEM że to Aslan.To się czuje.
(A)-Witaj Katie.
(K)-Witaj Aslanie.-po czym się pokłoniłam by oddać mu szacunek.I szczerze to mówi łagodnym głosem jak na lwa.
(A)-Wstań dziecko.Zapewne się zastanawiasz dlaczego trafiłaś do Narnii.Otóż będziesz potrzebna Narnii w wojnie która nadchodzi.
(K)-Wybacz że podważam twoje zdanie ale, JA? Zwykła dziewczyna z Londynu? 
(A)-Może nie zwykła?Idźcie do Ker-Paravelu , jest na tym klifie.-Gdy tylko wypowiedział te słowa zniknął a ja znów widziałam normalnie.
(K) Aslanie!
(Ł)-Nic  ci nie jest?!
(K)-Spokojnie. Widziałam Aslana!
(Ł)-CO!!??-tym zwróciła uwagę reszty, która w mgnieniu oka znalazła się przy nas.
(Z)-Co się stało?
(Ł)-Katie widziała Aslana!-krzyknęła rozpromieniona Łucja.
(E)-Naprawdę?!-zapytał z błyskiem w oku Edmund.
(K)-Tak, musimy iść teraz do Ker-Paravelu.
(P)-Po pierwsze:skąd wiedziałaś że to Aslan? Po drugie po co mamy iść na Ker-Paravel? Po trzecie:Gdzie jest Ker-Paravel?
(K)-Po pierwsze: to się wie. Po drugie i trzecie:Aslan tak powiedział.
(Ł)-Ciekawe czemu też trafiłaś do Narnii?
(K)- No tak Aslan jeszcze powiedział że tu trafiłam by pomóc w wojnie.
(P,Z,E,Ł)-Wojnie!!???
(K)-No tak.
(P)-Skąd mamy mieć pewność że nie kłamiesz?
Popatrzyłam na niego z irytacją i spojrzeniem typu ,,Ty tak na serio?"
(K)-No tak wymyśliłam sobie wojne, trafiłam do krainy która ,,nie istnieje'' i do tego widziałam wielkiego lwa. No tak codziennie wymyślam takie coś.-powiedziałam z sarkazmem.No tak sarkazm i ironia to moi przyjaciele.
(E)-A jak wyglądał Aslan?
(K)-Myślałam że wiesz jak?-popatrzyłam na niego jak na idiote.A on? Parsknął śmiechem! - Co cię tak śmieszy, że zaraz się posikasz?
(E)-Twoja mina i to spojrzenie ,,Jesteś idiotą czy co?". Musisz mnie tego nauczyć.-powiedział cały czerwony ze śmiechu.Inni nam się przyglądali.
(K)-Jasne. Będziesz się uczyć od najlepszych.-uśmięchnęłam się i wypiełam dumnie.- A wracając do pytania o Aslanie to był bardzo duży jak na lwa,miał złocistą grzywę z której aż emanowała światłość, futro było lśniące i zapewne miękkie i głos był taki...łagodny i głęboki.-Gdy pomyślałam o NIM aż mnie dreszcze przeszły.Ale nie takie jak się boję tylko takie przyjemne.
Po chwili ciszy ( zapewne sobie dokładnie przypominają Aslana i porównują do mojego opisu) w końcu Edek się odezwał.
(E)-Dobrze,wierze ci.
Po chwili reszta też mi uwierzyła.O dziwo Piotrek też.
(P)-Dobra. Idziemy zanim będzie ciemno.
I ruszyliśmy w górę  zbocza na klif do Ker-Paravelu.A co zobaczyliśmy? Ruiny jakiegoś zamku. ,,To pewnie Ker-Paravel. Musiał być kiedyś wspaniały, ale teraz chyba go najechali czy coś".
(Ł)-Nie pamiętam żeby w Narnii były jakieś ruiny.
(K)- Ker-Paravel.-szepnęłam do siebie, prawie nie słyszalnie.
Weszliśmy do ruin i zaczęłam się rozglądać.Musiał być piękny! Jak bardzo chciałabym tu mieszkać razem z Ed...rodzeństwem Pevensie. Zarumieniłam się na samą myśl, której niedokończyłam.
(Ł)-A ty co taka zarumieniona? O czym myślałaś?A raczej o kim?-poruszyła sugestywnie brwiami i popatrzyła na Edmunda. Teraz byłam już cała czerwona.
Łucja zaczeła się śmiać i tym zwróciła uwagę reszty.
(E)-O co chodzi?-popatrzył na mnie i zobaczył mój nowy odcień na twarzy.Uśmiechnął się lekko do mnie i też zaczął się śmiać, tak jak reszta gdy mnie zobaczyła.
(K)-No co?-bąknęłam i marzyłam tylko o tym by pode mną otworzyła się jakaś wielka dziura która by mnie pochłoneła i słuch by o mnie zaniknął.
(Ł)-Katie myślała o...-niedokończyła bo doskoczyłam do niej jednym susem i zatkałam ręką usta.Próbowała coś powiedzieć ale wyszło z tego jakieś bełkotanie.Poczułam jak moja twarz przybiera swój właściwy kolor i uśmiechnęłam się triumfalnie.
(K)-Będziesz cicho?-pokiwała głową twierdząco więc opuściłam ręke z jej ust.-No dobrze,ale co dalej?
(P)-Musimy znaleść narnijczyków i dowiedzieć się o co chodzi.Ale najpierw rozejrzymy się tu.


**********************2 godziny później************************

Wszyscy już spali, przynajmniej mi się tak wydawało. Nie byłam śpiąca więc usiadłam na jakimś kamieniu i zaczęłam myśleć.Czemu to JA trafiłam do Narnii? JA mam pomóc w wojnie? Czy dam sobie radę?
Moje rozmyślania przerwał szelest za mną.Wystraszyłam się i szybko chwyciłam patyk który leżał obok mojej nogi.Walnęłam z całej siły w to coś, a raczej kogoś.
(?)-Ałłłłł!-ktoś krzyknął szeptem.Rozpoznałam ten głos.Edmund.Jaka ja jestem głupia!
(K)-Jeju,Edmund! Nic ci nie jest?! Boli?! Może wdało się zakarzenie?! Możesz mieć wstrząs mózgu?!-zaczęłam szybko zadawać pytania.A potem krzyczeć na niego.-Jak mogłeś mnie tak straszyć?! Jakbym ci bardziej przywaliła?! Jesteś niepoważny?! Padłam na zawał prawie?! Przez ciebie?!
Ten zamiast błagać mnie na kolanach o przebaczenie zaczął się śmiać. A ja? Jak tylko zobaczyłam go jak się tarza po ziemi ze śmiechu, nie wytrzymałam i też wybuchłam śmiechem. Po 10 minutach pierwsza się opanowałam.
(K)-Ale tak na serio teraz. Boli cię coś?-zapytałam z troską.
(E)-Nie...pierwsze mnie bijesz, potem mnie zasypujesz pytaniami, następnie krzyczysz a na końcu się troszczysz.Jesteś straszna.-powiedział z udawanym wyrzutem.
(K)-Ja???? Nieeeee.Poprostu jestem wredna i tyle.-wzruszyłam ramionami.
(E)-Zauważyłem.-uśmiechnął się złośliwie.
(K)-Chcesz jeszcze raz dostać patykiem?
(E)-No tak.W końcu myślałem że umieram jak dostałem tą gałązką-powiedział z sarkazmem.Sarkazm to moje drugie imie.
(K)-Zachowujesz się jak dziecko.-powiedziałam i wskazałam go palcem z miną dziecka któremu zabrano lizaka.
(E)-Naprawdę? Och, tak mi przykro.-udawał że płacze.
(K)-I powinno.Jesteś strasznie dziecinny.
(E)-Ja? A kto zaatakował mnie patykiem?
(K)-Ja się tylko broniłam.-próbowałam się usprawiedliwić.Czułam się jak dziecko które zrobiło coś źle.-Myślałam że to wróg czy coś...
Znowu zaczął się śmiać.Tym razem z mojej miny.Pewnie wyglądam śmiesznie. Teraz zaś przybrałam zdezorientowaną minę, czym wywołałam większy śmiech chłopaka.Jaki on ma cudowny śmiech...Nie zachowuj się jak idiotka.Wybiłam sobie ten pomysł z głowy. Znów zaczełam myśleć o tym co poprzednio.
(E)-O czym tak intensywnie myślisz?-zapytał z zainteresowaniem.
(K)-Czemu to JA jestem w Narnii? A nie jakaś inna dziewczyna?
(E)-Jesteś wyjątkowa. Pomożesz nam i Narnii.
Pogadaliśmy jeszcze chwilę po czym poczułam się strasznie senna. Edmund musiał to zauważyć bo położył moją głowę na swoje ramie.Uśmiechnęłam sie do niego lekko.
(K)-Dziękuje...-i już spałam.




















2 komentarze: